Rape me my friend.
- Rape me,
rape me my friend. Rape me. Rape meeeeeee aaagaaaiiiinnn… - wył Jared siedząc
na drewnianej posadzce ganku, plecami opierając się o drzwi. Pomimo, że był
środek lata, to nie była zbyt ciepła noc. Szczególnie gdy siedziało się bez
bluzy i w mokrych ubraniach. – Shaaaaannoooon idioootooo nieeee śpiiijjj!!! –
mężczyzna wydzierał się w stronę drzwi z nikłą nadzieją, że ktoś je otworzy.
Nic takiego się jednak nie stało. – Zajebiście. Jak będę chory, to zatłukę tego
idiotę. – mówił do siebie mściwym tonem. – Doskonały pomysł panie Leto. Nie
bierz klucza, zaufaj pijanemu bratu, którego wcześniej zrobiłeś w chuja. Bardzo
mądrze. Swoją drogą to ciekawe, że nic nie wspominał o jeździe z Sophie, byłem
pewny, że mi przyłoży. Chyba muszę się pilnować, bo Shaniasty coś kombinuje.
Hmm… Przeczuwam, że zagrywka z drzwiami to tylko rozgrzewka. Ale chwila, czy on
wymyśliłby coś lepszego? Bosko, teraz jeszcze gadam do siebie. Dobrze, że nie
ma tu żadnych papparazzi, już widzę te nagłówki „Mokry Jared Leto rozmawia z
wyimaginowanym przjacielem! Czyżby farba do włosów wyżarła mu dziurę w mózgu?”-
zaśmiał się sam do siebie. Przerwał swój monolog i zaczął się zastanawiać nad
opcjami zemsty ze strony starszego brata. Nagle od strony morza zawiała mocna
bryza, a mężczyzna z irokezem zatrząsnął się z zimna. – D-d-d-d-damn! – Zaklął znów
dygocząc z zimna, kiedy do głowy wpadł mu genialny pomysł. – Chwila… SOPHIE! Tak!
Ona mnie uratuje przed noclegiem na wycieraczce! – krzyknął zrywając się na
nogi. Złapał za buta i włożył w niego nogę krzywiąc się przez „mlaśnięcie”,
które wydało z siebie mokre obuwie. Sięgnął do kieszeni żeby wyciągnąć swojego
BB, ale za chwilę przypomniał sobie, że jego ukochany maluch suszy się w domu
po jego pierwszej kąpieli. Dobrze, że nie wziął go ze sobą, bo tej drugiej by
już chyba nie przeżył… Mężczyzna postanowił więc, że złoży dziewczynie
niezapowiedzianą wizytę. O piątej rano…
***
Sophie
otworzyła dom i weszła do środka. Na dworze robiło się już jasno, ale w domu
nadal panował przyjemny półmrok. Dziewczyna udała się prostu do sypialni gdzie
zrzuciła z siebie mokre ubrania. Po chwili założyła na siebie czarne leginsy i
luźną żółtą bluzkę z napisem „I solemnly swear that I am up to no good.” i
opadła na łóżko. Ledwo zamknęła oczy usłyszała, że ktoś puka do drzwi.
- No nie. Kto
jest takim samobójcą, żeby przychodzić do mnie o piątej nad ranem? – zapytała
samą siebie podnosząc się na nogi i schodząc po schodach. Gdy otworzyła drzwi
ujrzała w nich wciąż ociekającego wodą Jareda. Nie sposób było się nie
roześmiać.
- Tak, tak,
bardzo śmieszne – odezwał się Jared sarkastycznym tonem. Po chwili jednak
zreflektował się i uśmiechnął. Musi być miły jeżeli Sophie ma mu pozwolić
zostać u niej na noc…
- Wybacz Jay.
– dziewczyna opanowała się. – Co tu robisz o tej porze? – zapytała ze szczerą
ciekawością otwierając szerzej drzwi żeby mężczyzna mógł wejść do środka.
- Widzisz… Mam
mały problem... – Zaczął powoli wyjaśniać całą sytuację. - …no i ten idiota
zamknął drzwi i nie mam jak się tam dostać. Tak sobie pomyślałem, że może mógłbym
zostać u ciebie tak do.. dziesiątej, zanim chłopaki podniosą tyłki z łóżek? –
Dziewczyna była dość rozbawiona całą historią. Podejrzewała, że to kolejny
numer któregoś ze współlokatorów Jareda.
- Nie ma
sprawy. Przyniosę ci jakiś ręcznik i suche ubrania, poczekaj w salonie. –
rzuciła dziewczyna i ruszyła po schodach na górę. Jared w tym czasie skierował
się na prawo, do salonu. Był on ładnie urządzony w kolorze jasnego fioletu. Bez
zbytniego przepychu. Zaraz po lewej stronie na ścianie wisiał duży telewizor
naprzeciw którego stała kanapa i dwa fotele. Dalej w głębi pokoju stał duży
stół jadalny i kilka krzeseł. Obok niego stała gitara oraz szafka, która
jednocześnie robiła za barek. Pomieszczenie było przestronne, zbudowane tak, że
zaraz za telewizorem ściana zakręcała w lewą stronę tworząc małą wnękę gdzie
znajdował się kominek, duża półka z książkami i potężnych rozmiarów fotel.
Jared nie chcą za moczyć mebli zrezygnował z odpoczynku w formie siedzącej. Udał
się w stronę półki z książkami i zaczął przeglądać tytuły. Cały jeden rząd
zajmowała seria o Harry’m Potterze w wydaniu polskim i angielskim i różne
dodatki do tej serii typu „Harry Potter – tezaurus”, „Harry Potter i filozofia”
czy „Quidditch przez wieki”. Na reszcie półek można było znaleźć takie tytuły
jak „Quo vadis”, „Rozważna i romantyczna”, „Zabić drozda”, „Hobbit” i wiele
innych. Było też kilka polskich książek, których tytułów Jared nie potrafił
rozszyfrować. Po chwili zobaczył na półce „Małego księcia”. Sam bardzo lubił tą
bajkę. Pomimo, że tak dawno jej nie czytał, to dalej pamiętał o czym
była. Wziął książkę do ręki i otworzył na zaznaczonej niebieską zakładką stronie.
Tam ołówkiem był zakreślony fragment: „Na zawsze ponosisz odpowiedzialność
za to, co oswoiłeś.” Jared
nie do końca świadomie zaczął czytać dalsze zdania książki i wciągnął się w to
tak, jakby czytał te słowa po raz pierwszy. Nie świadom kiedy to zrobił usiadł
na fotelu, przy którym stał. Chwilę później do pokoju weszła Sophie wydając z
siebie dziki krzyk.
- Leto! W tym momencie podnoś swoją mokrą dupę z mojego suchego fotela!!! – mężczyzna słysząc krzyk jak oparzony, ale wciąż niezbyt wiedząc co się dzieje poderwał się z fotela wyrzucając książkę w powietrze. Nie zdążył jednak w porę złapać równowagi i po kilku obrotach wokół własnej osi z głośnym trzaskiem upadł w stojąca nieopodal gitarę. - JIMMY! - krzyknęła dziewczyna przerażonym głosem. Kiedy Jared otrząsnął się już z szoku zauważył, ze jego pośladki znajdują się w dziwnym położeniu. Odwrócił głowę za siebie chcąc sprawdzić co jest źródłem dyskomfortu. Była nim jasnobrązowa gitara akustyczna. A może raczej jej zwłoki. Gryf był złamany, struny pozrywane, a w połamanym pudle mieścił się tyłek Jareda. Mężczyzna powoli podniósł się na nogi i spojrzał najpierw na zniszczony instrument, a potem na Sophie. Dziewczyna stała nieruchomo z otwartymi ustami wpatrując się w szczątki instrumentu. Nie widziała co powiedzieć. Ta gitara była jak jej dziecko. To był Jimmy. A teraz Jimmy został połamany przez gwiazdorską dupę Jareda Leto. - Zabiję. - Powiedziała cicho dziewczyna. Ten spokojny i opanowany ton nie wróżył nic dobrego.
- Sophie, nie chciałem... - mężczyzna zaczął się tłumaczyć, ale blondynka uciszyła go machnięciem ręki.
- Zginiesz. Z mojej ręki. I będzie to powolna i bolesna śmierć. W momencie, w którym będziesz się tego najmniej spodziewał. - zakończyła swoją groźbę dziewczyna, po czym nastała niezręczna cisza. W końcu jak gdyby nigdy nic się nie stało dziewczyna uśmiechnęła się podeszła do mężczyzny i wręczyła mu ubrania i ręcznik. - Prosz. Powinny pasować. - Powiedziała i poszła w kąt pokoju gdzie na ziemi leżała książka, którą czytał Jared. - "Mały książę"? - Zapytała osobnika, który wciąż skonsternowany stał na środku salonu trzymając w rękach ubrania. Nie wiedział co robić, bo przed chwilą dziewczyna mu groziła, a teraz uśmiecha się i zagaduje o książkę. Coś tu jest mocno nie tak. W końcu ocknął się. Na pytanie wzruszył ramionami, a lekki uśmiech wpełzł mu na twarz.
- Lubię ta książkę. Jest ponadczasowa. - Odpowiedział i spojrzał na ubrania. Sophie odezwała się zanim zdążył zapytać
- Łazienka jest na korytarzu. A jak wejdziesz po schodach, skręcisz w prawo to na końcu korytarza zauważysz drzwi. Jak chcesz się jeszcze przespać, to za tymi drzwiami jest wolna sypialnia. A teraz pozwól, że pójdę do siebie, bo jak nie prześpię chociaż godzinki, to kogoś zamorduje… - dziewczyna posłała mu znaczące spojrzenie, westchnęła i ruszyła w stronę schodów. Kiedy mówiła zdążył przejrzeć ubrania, które dostał. O dziwo wszystko było w jego rozmiarze.
- Leto! W tym momencie podnoś swoją mokrą dupę z mojego suchego fotela!!! – mężczyzna słysząc krzyk jak oparzony, ale wciąż niezbyt wiedząc co się dzieje poderwał się z fotela wyrzucając książkę w powietrze. Nie zdążył jednak w porę złapać równowagi i po kilku obrotach wokół własnej osi z głośnym trzaskiem upadł w stojąca nieopodal gitarę. - JIMMY! - krzyknęła dziewczyna przerażonym głosem. Kiedy Jared otrząsnął się już z szoku zauważył, ze jego pośladki znajdują się w dziwnym położeniu. Odwrócił głowę za siebie chcąc sprawdzić co jest źródłem dyskomfortu. Była nim jasnobrązowa gitara akustyczna. A może raczej jej zwłoki. Gryf był złamany, struny pozrywane, a w połamanym pudle mieścił się tyłek Jareda. Mężczyzna powoli podniósł się na nogi i spojrzał najpierw na zniszczony instrument, a potem na Sophie. Dziewczyna stała nieruchomo z otwartymi ustami wpatrując się w szczątki instrumentu. Nie widziała co powiedzieć. Ta gitara była jak jej dziecko. To był Jimmy. A teraz Jimmy został połamany przez gwiazdorską dupę Jareda Leto. - Zabiję. - Powiedziała cicho dziewczyna. Ten spokojny i opanowany ton nie wróżył nic dobrego.
- Sophie, nie chciałem... - mężczyzna zaczął się tłumaczyć, ale blondynka uciszyła go machnięciem ręki.
- Zginiesz. Z mojej ręki. I będzie to powolna i bolesna śmierć. W momencie, w którym będziesz się tego najmniej spodziewał. - zakończyła swoją groźbę dziewczyna, po czym nastała niezręczna cisza. W końcu jak gdyby nigdy nic się nie stało dziewczyna uśmiechnęła się podeszła do mężczyzny i wręczyła mu ubrania i ręcznik. - Prosz. Powinny pasować. - Powiedziała i poszła w kąt pokoju gdzie na ziemi leżała książka, którą czytał Jared. - "Mały książę"? - Zapytała osobnika, który wciąż skonsternowany stał na środku salonu trzymając w rękach ubrania. Nie wiedział co robić, bo przed chwilą dziewczyna mu groziła, a teraz uśmiecha się i zagaduje o książkę. Coś tu jest mocno nie tak. W końcu ocknął się. Na pytanie wzruszył ramionami, a lekki uśmiech wpełzł mu na twarz.
- Lubię ta książkę. Jest ponadczasowa. - Odpowiedział i spojrzał na ubrania. Sophie odezwała się zanim zdążył zapytać
- Łazienka jest na korytarzu. A jak wejdziesz po schodach, skręcisz w prawo to na końcu korytarza zauważysz drzwi. Jak chcesz się jeszcze przespać, to za tymi drzwiami jest wolna sypialnia. A teraz pozwól, że pójdę do siebie, bo jak nie prześpię chociaż godzinki, to kogoś zamorduje… - dziewczyna posłała mu znaczące spojrzenie, westchnęła i ruszyła w stronę schodów. Kiedy mówiła zdążył przejrzeć ubrania, które dostał. O dziwo wszystko było w jego rozmiarze.
- Dzięki. Sophie…? Tak się zastanawiam, mieszkasz
sama? – Zapytał mrużąc oczy. Dziewczyna była już jedną nogą na schodach.
Usłyszawszy pytanie powoli odwróciła się do tyłu.
- Dlaczego pytasz? – odpowiedziała pytaniem na pytanie
przyjmując podejrzliwy wyraz twarzy. Mężczyzna tylko wywrócił oczami.
- Bo chcę ci w nocy wskoczyć do łóżka i cię
przelecieć. – Odpowiedział zrezygnowanym głosem.
- Och, i naprawdę powstrzymałoby cię to, że mam
chłopaka? – zapytała ze śmiechem.
- Nie. Po prostu nie chciałbym dostać łomotu… -
Prychnął.
- Spokojnie, mieszkam sama. Tylko po to pytałeś?
- Nie. Chciałem też wiedzieć skąd masz męskie ciuchy,
skoro mieszkasz sama. I w sumie są całkiem w moim stylu – Sophie uśmiechnęła
się nieznacznie.
- Przez ostatni miesiąc mieszkał ze mną Jack, mój
kumpel. – Odpowiedziała krótko i ziewając ruszyła w górę schodów. Jednak na
ostatnim schodku znów się odwróciła słysząc słowa mężczyzny.
- Kumpel mówisz… - Zaczął Jared opierając się o ścianę
i poruszając znacząco brwiami.
- TAK. KUMPEL.
- Okeeeeeeeej. Jak sobie chcesz… - Jay dalej robił
sobie z niej jaja i uśmiechał się znacząco.
- Jared ty głąbie. Jack to tylko mój przyjaciel. Nie
spałam z nim. Między innymi dlatego, że jest gejem. – uśmiechnęła się z
wyższością i ruszyła do swojego pokoju. Jared dalej stał opierając się o
ścianę, ale na twarzy miał teraz głupią minę. „Epic fail Jared. Brawo”,
pomyślał tylko po czym poszedł się przebrać i szybko ruszył do sypialni, by
odpocząć chociaż przez jakiś czas.
Kilka godzin wcześniej.
- Wychodzisz braciszku?
- Idę na spacer.
- O tej godzinie?
- Przeszkadza ci to?
- No wiesz co? Ja się po prostu martwię o mojego
małego braciszka! Jest już… trzecia w nocy, a wiesz ile pedofili łazi po tym
świecie…
- Zostaw już tą butelkę Shannon. I nie martw się, dam
sobie rade.
- Nie wypiłem dużo. No ale jak sobie chcesz. Ale jak
cię tam na dworze zgwałcą, to ja cię pocieszać nie będę stary. Oooo nieeee!
Żeby potem nie było: „Shaaannnyyyyy! To był straszne! Ten pan był taaaaakii
straaaszny!” No way! Ja ci wtedy tylko powiem „Bro… Ostrzegałem cię…”
- Shannon. Powiedziałem: ZOSTAW TĄ BUTELKĘ.
- Nie. Ja ją kocham. Tylko ona
mnie rozumie. Whisky moja żono, jednak tyś najlepszą z dam.
Już mnie nie opuścisz, nie, nie będę sam!
Już mnie nie opuścisz, nie, nie będę sam!
- Stary, po
jakiemu ty śpiewasz?
- Po polsku.
Sophie mnie nauczyła tej piosenki. To znaczy: „Whisky moja żono, jednak tyś
najlepszą z dam. Już mnie nie opuścisz,
nie, nie będę sam.”
- Holy
guacamole…
- No co?
Zajebista jest.
- Tak, pewnie.
Shanny, wrócę za jakiś czas. Nie biorę klucza, bo nie chcę go zgubić gdzieś na
plaży, więc nie zamykaj drzwi.
- Ta jest panie
kapitanie! Tylko się znowu nie zamocz!
- Z kim ja muszę
żyć… - westchnął Jared i wyszedł. Shannon odczekał, aż brat wyjdzie za furtkę i
podniósł się z fotela. Czas na zemstę. Shannon podszedł do drzwi, *klik* zamek
się zatrzasnął.
- Miłej nocy na
wycieraczce Jay… - powiedział do siebie Shanimal i ruszył chwiejnym do łóżka
nucąc pod nosem kawałek „Dżemu”.
***
Dżem dobry! Chociaż w sumie, to wcale nie dobry. Przyszła jesień. A jak to zwykle bywa jesień = choroba.
Ostatni rozdział był dłuższy niż zwykle, a ten jest... no krótszy. Ale spokojnie, to taki jednorazowy wybryk (tak sądzę) ;) Obiecuję następny dłuższy! Życzę miłej lektury i mam taką małą prośbę. Jakbyście tam kiedyś kochani czytelnicy mieli okazję czy sposobność to możecie podrzucić znajomym Echelonom to moje opowiadanie, bo chciałabym żeby to opowiadanie nie było taką totalną kichą, a do tego potrzebuję konstruktywnej krytyki od innych ludzi :) Jak zwykle też:
- błagam o komentarze. No chociaż króciutki... :)
Pamiętajcie: Nie dajcie się jesiennej depresji!
Have a nice day.
Provehito in altum!
krótszy? bardzo bardzo krótszy! oddaj fartucha! :) hahaha przepraszam ale ten tekst rozwalał mnie przez cały tydzień:D I trzymam cię za słowo, co do długości!No ale masz szczęście bo nadrobiłaś treścią, bardzo przyjemnie się to czytało. Shannon i Dżem? O Dżizys!:D Czego mogę ci życzyć? Tylko weny, pisz!
OdpowiedzUsuńP.s. ja ostatnio zastanawiam się nad kolejnym opowiadaniem bo mam pomysł ale to nie będzie nic z marsami. Ale kiedy ja bym niby je pisała? xD nie wiem
Skoro ja z moim zabieganiem,nieogarnięciem, szkołą i końmi ogarniam jedno opowiadanko, to Ty ogarniesz 2 :D Wierzę w Ciebie i wiedz, że już masz 1 czytelniczkę! ;D Mi ostatnio wpadł do głowy szalony pomysł (ale spokojnie, nie zrealizuję go w tym ff, może jak skończę, to w innym xd)połączenia Marsów ze światem nadprzyrodzonym o.o
UsuńNo i dziękuję! ;)
Czyżby Supernatural z Marsami w roli głównej. No ciekawie.
Usuń